zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski
364
BLOG

Ce ha - jak cham

zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski Kultura Obserwuj notkę 0

Ce ha – jak cham

 

Oglądałem w TV Wrocław „Rewolwer kulturalny”, w którym komentowano wystawę „Być jak sędzia główny”. Bogu dzięki, że nie zawiodła mnie intuicja, gdy przechodząc obok okien wystawowych BWA „Awangarda” we Wrocławiu, udekorowanej biedronkowato z miniflomarkiem, nie pokusiłem się na jej zwiedzenie. Już te parę minut pokazane w telewizji, wystarczyły, aby utwierdzić mnie w przekonaniu, że tym razem udało się, nie straciłem przynajmniej czasu. Chyba pierwszy raz podobał mi się komentarz pani Agaty Saraczyńskiej, i to nie tylko dlatego, że powiedziała dokładnie to, co ja o tym myślę, ale to, co chyba ona o tym sądzi. Zamiast wygłaszać okrągłe zdanka (jak to zwykle bywało) w obronie czegoś, co się obronić nie da, które nic nie mówią i niczego nie wyjaśniają, powiedziała jasno, dobitnie i bez ogródek – to było odstręczające. Trzeba wreszcie zacząć pewne rzeczy nazywać po prostu po imieniu.

Zastanawiające jest dla mnie to, że właśnie kobiety – te delikatne i wrażliwe istotki, urządzają najwstrętniejsze pokazy pod słońcem. To, że dzisiaj wszystko można, nie znaczy, że się musi.

Pamiętam, jak czterdzieści lat temu w BWA przy Świdnickiej, kolega Bereś zrzucił szatki (a i on nie był pierwszy) i paradował wokół swojej rzeźby tak, jak go Pan Bóg stworzył. Już wówczas nikogo to nie szokowało. Teraz panie ruszyły do natarcia i nader często, i chętnie rozbierają się – obojętnie, czy to ma sens, czy jest zupełnie pozbawione sensu. Mam nadzieję, że nie czynią tego ze zwykłego ekshibicjonizmu, lecz aby w ich pojęciu uwznioślić sztukę. Za wszelką cenę chcą wszystkie szokować – tylko kogo dzisiaj szokuje golizna? Ponieważ goły facet jest bardziej goły od gołej kobiety, panie dwoją się i troją, aby być lepszymi. A to kobiecina doczepi sobie fiuta i buszuje po męskich łaźniach i w dramatycznych słowach wyznaje, że nie ma już sił spalać się w sztuce (Boże, co za kabotynizm!).

Inna, sfotografuje się nago w różnych pozach na łonie natury, i zapełnia nimi katalog (No to co, że ja to widzę, jeszcze sobie sam obrzydzę – monologował kiedyś Jarosy), a to filuterne dziewczę – niedopieszczone czy przepieszczone – przybije męskie genitalia do krzyża i ma swoje pięć minut, bo jakiś idiota poda ją do sądu za obrazę moralności, nie wiedząc – biedny, partyjny urzędniczyna – że „w sztuce nie ma moralności, jest tylko sztuka dobra lub zła” (Oscar Wilde). To akurat jest sztuką złą, ale nie ze względu na moralność.

Na ścianie pracowni kolegi Nicola widnieje taki oto piękny napis: „Nie mogąc być wszędzie – Bóg stworzył matkę”. Nie wierzę, aby ten mądry, dobry i sprawiedliwy Bóg nie mogąc obdarzyć każdego talentem, nie zrekompensował to, obdarzając  przynajmniej dobrym smakiem. Może po prostu nie potrafią tylko z niego korzystać?

Jak miałem nosa, aby nie przekraczać wówczas progu „Awangardy”, tak ten nos zupełnie zawiódł mnie, jeśli chodzi o Galerię Arttakt. Z nadzieją poszedłem na otwarcie wystawy malarstwa Izabeli Chamczyk. No cóż – biorę na świadka niebiosa – malarstwa tam nie było, sztuki tym bardziej. Było za to trochę zamieszania, szczególnie nieprzyjemnego dla tych, którzy śmiertelnie znudzeni, lub chcieli zdążyć na otwarcie innej wystawy, zostali zamknięci przez autorkę w galerii.

Nie będę się nad tym dłużej rozwodził, bo zrobiły to gazety, o co autorka skrzętnie zadbała i o co zresztą jej wyłącznie chodziło. Koleżanka Chamczyk gorąco deklaruje, iż wierzy w sztukę – co może być prawdą – mam jednak nadzieję, że nie we własną, bo to by potwierdzało, że nie wie, co to jest sztuka. Wątpię również, aby kochała sztukę, co również deklaruje. Myślę, że jeśli kocha, to przede wszystkim siebie i swoje wybujałe „ja”, w przekonaniu własnej wyjątkowości. W katalogu z pleneru w Zamku Kliczków wyjaśnia również, że jej nazwisko pisze się jak cham – przez ce ha, i że pochodzi od chama. Zaznaczam: nie od Chama biblijnego, tylko po prostu od chama. Z tym muszę się zgodzić, a nawet nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości. Dziwi mnie tylko, że deklaruje to z taką pychą, ogłaszając to wszem wobec i każdemu z osobna. Pisze również, że wali głową w mur – tego bym jednak na przyszłość stanowczo odradzał, bo jak widać, skutki są opłakane. Radziłbym natomiast spróbować inną częścią ciała – może to da efekty?

W tym samym katalogu czytamy: „Polska wariatka młodego pokolenia”. Tu muszę kategorycznie zaprotestować – to nadużycie i megalomania: cham to cham, a wariat to wariat – jedno wyklucza drugie. Nie czuję się na siłach, nie mam też takiego zamiaru, ani nie widzę żadnego sensu w tłumaczeniu koleżance, co to jest sztuka i kto to jest wariat, więc może tylko przytoczę Gałczyńskiego:

Ja jestem Polak,

a Polak to wariat,

a wariat to lepszy ktoś!

Wariat to lepszy ktoś – nie cham.

 

Zbigniew Kobylański

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura