zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski
180
BLOG

Wstrząsający zapis życia

zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski Kultura Obserwuj notkę 0

Wstrząsający zapis życia

 

 

Książka Jerzego Andrzejewskiego „Idzie skacząc po górach” zaczyna się zdaniem: „I znów stary Pablo zaszalał – stary staruch, genialny cap”. Zacytowałem z głowy, czyli z niczego, jak to kiedyś ładnie określił Antoni Słonimski – więc mogą być jakieś nieścisłości, ale chodzi przecież o sens tych słów. Tytuł książki, jak i pierwsze jej zdanie, przyszły mi natychmiast na myśl oglądając ostatnią wystawę Eli Terlikowskiej w Galerii Miejskiej we Wrocławiu. Przeciskając się przez tłum i oglądając poszczególne prace, od razu zrozumiałem, że jest to opowieść a poszczególne kompozycje to słowa lub nawet tylko litery. Podziwiałem oryginalny charakter pisma, rozumiałem poszczególne słowa, doceniałem piękną formę liter, odczuwałem atmosferę, którą ze sobą niosą… tylko tyle było mi na razie dostępne.

Kilka dni później odwiedziłem wystawę z moją żoną. Halina, która jest wiedźmą – albo jak inni wolą wróżką – i zna się na ludziach jak mało kto, zakochała się w Elce od pierwszego wejrzenia już przed kilku laty. Nie zwiodły jej ani groźne miny Eli, ani jej szorstkość, ani często nieliteracki dobór słów. Urzekła ją natomiast jej niekonwencjonalność bycia, ubierania się i myślenia wyrażonego poprzez twórczość. I to właśnie Halina odczytała mi to pismo – choć piękne – nie do końca jednak dla mnie czytelne. Po kilku chwilach zaczęła mówić tak, jakby naprawdę czytała pamiętnik, pisany wyraźnym i bardzo jej znanym pismem.

– Dla mnie – zaczęła – Elka rozprawia się ze śmiercią. Próbuje ją oswoić, bo śmierć jest wszechobecna i towarzyszy jej od dziecka. We wszystkim widać tragizm – to poezja śmierci a szczęście, które czasem przychodzi, jest krótkotrwałe. Jest tylko promieniem, który przedarł się przez cień śmierci. Ela mówi symbolami – „czyta” dalej Halina – symbolami, które ona tylko rozumie i zapewne niewielkie grono osób. Ela jest kobietą, która przeżywając nawet pełnię szczęścia wie, że ono jest krótkotrwałe i świadomość tego uniemożliwia jej być szczęśliwą: to rodzi bezradność i wołanie – lecz nikt tego nie słyszy. Ona wie, że obojętnie gdzie idzie, idzie w stronę śmierci. A ufność? Marzenia? One się nie spełniły…

Ela ma zawsze założoną maskę, pod którą skrzętnie coś skrywa – myślę, że niektórych ludzi, których spotkała w życiu, uważa za swoich katów. Żyje ze świadomością śmierci, od której nie może się uwolnić: choć nie namacalna jest ona stale obecna, a jakieś przeżycia musiały ją wyrzucić z raju poczucia bezpieczeństwa.

W wystawę będącą wstrząsającym zapisem jej życia, wpisała również losy kilku bliskich sobie osób.

Na koniec chcę zadedykować Eli wiersz mojej żony:

 

Dobre dziewczynki pójdą do nieba,

w sukienkach białych, muślinowych.

Grzecznie ustawią się w szeregu,

w wiankach na gładkich czołach.

 

Złe, nieposłuszne – nadziei nie ma,

wszystkie do piekła wymiotą.

Zwykle pod górkę im sądzono,

po krętych drogach grzechu i cnoty.

 

Posieją wiatr, róże posadzą,

burzy się nie przelękną.

W objęciach obcych tańczyć do rana,

uśmiechać się, kiedy warto.

 

A dobre pójdą prosto do nieba.

Złą być czy dobrą – dylemat.

Fokstrot na skrzypce i poemat.

Zbigniew Kobylański

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura